Tawerna..

Villemo

Vincent:
<siedziałeś spokojnie przy barze.. Śmiech, gwar i krzyki przebywających w sali istot sprawiały , iż nie słyszałeś własnych myśli. Niedaleko Ciebie , siedziała trójka dobrze zbudowanych, popijających piwo poszukiwaczy przygód. Prowadzili żywą dyskusję , na jakiś , jak się wydawało , dość ciekawy temat… Przynajmniej ciekawy dla nich. >
Poszukiwacz przygód: <dość głośno> Ej! A słyszeliście, co wydarzyło się w Misthetwaithe?
Drugi poszukiwacz przygód: <bardziej ściszonym głosem> Tak…podobno…<w tej chwili rozejrzał się nerwowo wokół.. Widocznie nawet mocne piwo nie sprawiło , iż stracił panowanie nad sobą.. Ściszył głos właściwie do minimum.. Pozostała dwójka mężczyzn poszła za przykładem pierwszego.. Rozpoczęli cichą dyskusję , z której usłyszałeś tylko jedno słowo – „wampir”! >

Alrauna

eh... ci ludzie... czegóż oni nie wymyślą

Vincent

<zwrócił uwagę na rozmawiających meszczyzn po czym zwrucił się ponownie do barmana> to jak doczekam się tego pokoju czy jednak nie zależy ci na złocie ??

Villemo

Vincent
< karczmarz był widocznie czymś zakłopotany.. Zauważyłeś , iż cały czas robi maśalne oczy , do przebywającej w pobliżu, tajemniczej kobiety...>
Karczmarz: Tak? Słucham? Tylko szybko proszę! <ton jego głosu był jakby obojętny.. W tym czasie , cały czas słyszałeś cichą dyskusję przebywających w pobliżu mężczyzn.. Ostatnie zdanie było wypowiedziane jakby głosniej..>
Poszukiwacz przygód: ...świetnie.. Tylko kto będzie chciał to załatwić..

Vincent

<wyciąga z za płaszcza jakiś szmaragd po czym zaczyna go oglądać i zwraca się ponownie do karczmaża> Przyjmujesz szlachetne kamienie jako zapłatę ?? <widząc co robi karczmarz> co za człowiek ...

Alrauna

<Kobieta spoglądała niespokojnie po karczmie. Raz po raz napotykała spojrzenie karczmarza> Chyba coś się święci

Villemo

Vincent:
Karczmarz< oczy aż mu zabłyszczały , gdy zobaczył kamień.. > Oczywiście.. Czego wasza wysokość sobie życzy? <zapytał przymilnym głosikiem.. Zapomniał przy tym jakby o stojącej w pobliżu tajemniczej kobiecie.. >

Alrauna

umm... dziwne... skąd on ma te kamienie??

Vincent

<do karczmarza> W taki razie daj mi pokój na noc i jakąś strawę a kamień jest twój. Jest tylko jeden warunek pokój ma być wysokiej klasy i nikt ma mi nie przeszkadzać

Villemo

Vincent:
Karczmarz: Tak jest wasza wysokość.. Na górze jest dość spory pokój , dla ważniejszych gości... Wystarczy wejść po tych schodach <wskazał na drewniane schody z prawej strony.. Miałeś dziwne wrażenie , iż schody mogą się zawalić pod najmniejszym ciężarem.. Po chwili mężczyzna podał Ci niewielki metalowy kluczyk> A to aby nikt panu nie przeszkadzał..
<w tym czasie grupka poszukiwaczy przygód nadal dyskutowała o jakiejś , jak się wydawało dość ważnej sprawie.. >
Poszukiwacz przygód : No tak...Matt by się do tego nadawał.. Był odważny i potrafił radzić sobie z... <tu urwał..wydawało się , jakby bał się wypowiedzieć kolejnego słowa>... Ale on już nie żyje.. <zakończył>

Alrauna

Jaki ten karczmarz głupi. Ledwie zobaczył coś cennego od razu robi się słodki

Vincent

Dziękuje <po czym wkłada w dłoń karczmarza klejnot> Czy ci ludzie nie mają żadnej dyskrecji

Villemo

Vincent:
Karczmarz: <zakłopotany> To ja dziękuje.. Pańska obecność tutaj , jest dla mnie zaszczytem.. <po chwili karczmarz spojrzał na grupkę poszukiwaczy przygód> Ehh.. a ci znowu o Misthetwaithe rozmawiają.. Już wielu próbowało załatwić tę sprawę.. Wszyscy zaginęli w tajemniczych okolicznościach.. < wypowiedział te słowa z lekką nostalgią , po czym wrócił do swoich obowiązków.. W jego twarzy widać było olbrzymie znudzenie życiem..>

Vincent

ehhh wielu nie wróciło tak no to właśnie ludzie nie mieżą sił na zamiary

Villemo

Vincent:
<dopiero w tej chwili zauważyłeś iż młodziutka kurtyzana odeszła gdzieś na bok.. >