Tawerna..

Vincent

Villemo

Vincent:
<podchodzi do Ciebie starsza kurtyzana.. Ta sama która wcześniej spoliczkowała młodszą dziewczynę... Jest niebrzydką kobietą , w średnim wieku... Jej charakterystyczną cechą są długie , kręcone , ciemne blond włosy i ciemno niebieskie zimne oczy.. >
Starsza kurtyzana: <usiadła obok Ciebie.. Odniosłeś dziwne wrażenie , że zaraz wejdzie Ci na kolana.. Uśmiechnęła się przepraszająco , lekko uwodzicielsko.. Lecz nie trzeba było długo się temu przypatrywać , aby zauważyć iż nie jest to szczery uśmiech.. > Przperaszam pana za Emilię.. te dzisiejsze dzieci.. Są takie natrętne.. A tamta pannica jest naprawdę niewychowana..

Vincent

Czy ty masz do mnie jakąś sprawę ?? Poza tym dlaczego wymieżyłaś jej cios ?? ??

Villemo

Vincent:
Kurtyzana: <uwodzicielski uśmiech> Proszę nie udawać , że nie wie pan o co chodzi... <mówiła cały czas z ogromną pewnością siebie..>

Vincent

Ale mimo wszystko pytam za co wymieżyłaś jej cios. Ludzie dla pieniędzy zrobią wszystko

Villemo

Vincent:
Kurtyzana: Dlaczego pan pyta? Przecież to tylko rozkapryszony dzieciak , którym nie warto się interesować.. <cały czas odnosiłeś wrażenie , że kobieta wejdzie Ci zaraz na kolana>

Vincent

Mam pytanie czy ona jest twoją własnością ?? ?? a jeśli to w jaki sposób się nią stała ??

Villemo

Vincent:
Kurtyzana: <wyraźnie zdziwiona Twoimi słowami> Tak jak wspominałam , nie warto przejmować się tamtą dziewką..

Vincent

Mimo wszystko jestem ciekaw. Zresztą czy opowiadanie o ludziach nie jest częścią twojej pracy ?? ??

Villemo

Vincent:
Kurtyzana: <roześmiała się szyderczo> Widać nie jest pan zbyt obeznany w tym świecie.. Albo po prostu jest pan chory psychicznie.. A takich ludzi niezamierzam obsługiwać.. < po tych słowach odeszła od Ciebie>

Vincent

Ludzie głupcy pragnący bogact kosztem innych a potem umierają i nikt o nich nie pamięta <po czym wyciąga z pod płaszcza następny szlachetny kamień i ogląda go uważnie z braku zajęci>

Villemo

All:
< w całej karczmie panuje naturalny jak na to miejsce nastrój.. Krzyki , gwar, śpiewy , śmiech.... Karczmarz krząta się jak zwykle zdenerwowany wokół baru, cały czas poganiając przy tym młodego chłopaka szorującego podłogę... Wygląda na to że sługa barmana coś przeskrobał.. No cóż - zdarza się...>

Vincent:
<dostrzegasz, iż kobieta z którą przed chwilą rozmawiałeś wychodzi z sali.. ..>

Vincent

<rozgląda się po pomeszczaniu w poszukiwaniu jakiegoś rozmówcy bądź chandlowca>

Villemo

All:
< w pewnym momencie słychać głośny krzyk... Wyraźnie jest to głos kobiety..>

Vincent

<słysząc krzyk postanowiłem z ciekawości zobaczyć co się stało zmieżam w stronę z której dobiegł krzyk>